Proces reż. Konrad Dworakowski i Women in red Living Picture Visual Theatre
Proces reż. Konrad Dworakowski
Pewnego poranka Józef K. budzi się w swoim mieszkaniu. Sytuacja zwyczajna, a jednak budząca niepokój od pierwszych chwil spektaklu. Bohater czujnie wpatruje się w dal, jakby oczekiwał zagrożenia, jednocześnie nie zamierza mu zapobiec – przyjął pozycję horyzontalną, bierną, bezbronną. Przez jego pokój przechodzą obcy ludzie, co przywołuje na myśl Kartotekę Tadeusza Różewicza. To niejedyny wspólny element obu utworów – przestrzeń będzie się dynamicznie zmieniać dzięki ruchomym elementom scenograficznym. Stanie się gabinetem adwokackim, salą sądową, pracownią malarską, labiryntem korytarzy. Wirujące regały przepełnione aktami starych spraw przytłaczają Józefa K. tak samo jak absurdalna sytuacja, w której się znalazł. Został oskarżony, ale nie wie o co. Będzie próbował wydobyć się z matni, niestety jego starania pójdą na marne. W końcu jest marionetką sterowaną przez innych. Spektakl nie daje nam odpowiedzi, czym jest wyższa instancja kierująca losem głównego bohatera. Widzowi pozostawiono wolność interpretacji. Taki zabieg ma swoje uzasadnienie – każdy z nas może utożsamić się z Józefem dryfującym wśród wielu niewiadomych, siłującym się z życiem skazanym na klęskę. Wielka marioneta animowana przez trzech aktorów początkowo posiada zindywidualizowane rysy twarzy głównego bohatera, jest więc jego sobowtórem. Z czasem maska spadnie, pozbawiając go podmiotowości. Józef K. stanie się Każdym – Everymanem. Dodatkowo ograbionym ze sprawczości, poniżonym, przeczołganym przez nieustępliwy system, zaszczutym jak pies. Przegranym.
Twórcom spektaklu udało się uchwycić psychodeliczny nastrój utworu i przenieść go na scenę. Odrealniony, surrealistyczny świat został wyrażony poprzez scenografię, w której dominującą barwą jest róż. Kolor lalek Barbie kojarzący się ze sztucznością, plastikiem, a jednocześnie z infantylnością i dziecięcą zabawą nie wzbudza zaufania. Zdaje się mówić – beztroska się skończyła, prawdziwy świat nie przyniesie ukojenia. Absurdalność sytuacji wyjściowej została podkreślona przez charakteryzację aktorów, którzy przypominają groteskowych mimów lub przerażających klaunów. Przyjemność nieustannie jest kontrastowana z zagrożeniem. Efekt osaczenia potęguje muzyka skomponowana przez Piotra Klimka. Wszystkie elementy spektaklu tworzą zatem spójną całość. Zespołowa gra aktorska, w której widać zaufanie do scenicznych partnerów, puentuje pozytywny odbiór dzieła.
Women in red, Living Picture Visual Theatre
Trzy kobiety ubrane w czerwone kostiumy wyczarowują historie pełne czułości, empatii i wrażliwości na otaczający świat. Z prostych gestów powstają niezwykłe opowieści, które z łatwością odczyta widz w każdym wieku – od dziecka po starca. Zwłaszcza tych pierwszych nie brakowało wśród bielskiej publiczności. Dzieci reagowały żywo na obrazy wytwarzane z ruchów aktorek, w pełni angażując się w świat powstający na ich oczach. Performerki sprawnie wykorzystywały bogate możliwości kostiumów, dzięki którym mogły dynamicznie zmieniać się w kolejne postaci – kobiety zbierające owoce, matkę kołyszącą dziecko lub człowieka wyprowadzającego psa na spacer. Metamorfoza stała się fundamentalnym gestem spajającym całość spektaklu. W pierwszej scenie stanowiącej o zasadzie kompozycyjnej przedstawienia aktorki podnoszą jedną z warstw czerwonych sukni tak, aby zasłonić swoje twarze. Tym samym kostium staje się kokonem, z którego będą wyłaniać się przepoczwarzone istoty. Performerki z wielkim wdziękiem przyjmują kolejne wcielenia w rytm sugestywnych melodii wykonywanych przez akordeonistę. W spektaklu Women in red kobiety zyskują podmiotowość poprzez poruszanie tematów ważnych dla nich samych, przejęcie przestrzeni i zawładnięcie sercami widzów, co we współczesnym patriarchalnym świecie jest gestem wyjątkowo potrzebnym.